Szef Google Eric Schmidt pochwalił się wczoraj świetnymi wynikami finansowymi firmy (23% wzrost przychodów kwartał-do-kwartału). Dowiedzieliśmy się m.in. skąd firma czerpie najwięcej przychodów, jak dzieli się przychodami ze swoimi partnerami i jak rośnie średni koszt kliknięcia. Schmidt przedstawił jednocześnie wizję jeszcze mocniejszej implementacji w algorytm Google czynników społecznościowych i realtime’owych.
W III kwartale 2010 roku firma osiągnęła przychód na poziomie 7,29 miliarda dolarów, co daje 23% wzrost w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku. 66% tej kwoty firma wygenerowała dzięki własnym serwisom, 30% w serwisach partnerskich w ramach programu AdSense, natomiast 3,5% przychodów pochodzi z innych źródeł. Przychody z witryn własnych i partnerskich rosną równie szybko.
Wiemy też, że ok. 1/3 przychodów firmy pochodzi z nietekstowej reklamy display, natomiast za około 14% odpowiadają reklamy mobilne.
Żeby uzmysłowić sobie rozmiary amerykańskiego rynku i jego roli dla Google’a, warto zwrócić uwagę, że rynek ten odpowiada za ponad połowę wszystkich przychodów firmy. Z całej reszty świata firma “ściąga” tylko 48% przychodów:
Drugim najważniejszym dla Google rynkiem krajowym jest Wielka Brytania:
Niefinansistom warto przypomnieć, że przychód to w uproszczeniu wszystkie pieniądze wpływające do firmy. Dopiero po uwzględnieniu poniesionych kosztów i podatków otrzymujemy zysk firmy.
Powoli rośnie też średni koszt jednego kliknięcia, zarówno w wyszukiwarkach, jak i w sieci reklamowej. W III kwartale 2010 wzrósł on o 2% w stosunku do poprzedniego kwartału.
Wciąż rośnie kwota, jaką Google wydaje na pozyskiwanie ruchu do swoich reklam (np. w formie dzielenia się zyskiem z wydawcami AdSense, właścicielami wyszukiwarek “Powered by Google” itd.) – w III kwartale wyniosła ona 1,8 mld dolarów. Choć kwota ta ciągle rośnie, jeszcze szybciej rosną przychody reklamowe, zatem Google dzieli się z partnerami coraz mniejszą częścią przychodów:
Jak widać, na początku roku 2008 Google dzielił się z partnerami 29,2% przychodów reklamowych, natomiast w minionym kwartale wskaźnik ten wyniósł już tylko 25,7%.
Oto pełny raport finansowy Google za 3Q 2010.
Podczas konferencji prasowej dziennikarze pytali tez Schmidta o plany firmy dotyczące mocniejszego wejścia w social search. Schmidt odpowiadał, że z biegiem czasu algorytm będzie uwzględniał coraz więcej czynników społecznościowych. Jak firma zamierza uzyskać dostęp do stosownych danych? Nie tylko poprzez podpisywanie umów, takich jak umowa z Twitterem, ale także przez nakłanianie użytkowników do zostawiania takich informacji bezpośrednio w Google (za pewne za pośrednictwem planowanych podobno na jesień narzędzi nazywanych Google Me). Użytkownicy, mają być, jak ujął to Schmidt, “mocniej zalogowani do Google”. Zachętą do dzielenia się swoimi danymi będzie oczywiście obietnica lepszych wyników wyszukiwania.
Daj znać czy podobał Ci się artykuł?!

http://www.businessinsider.com/googles-25-billion…
Ciekawa analiza na podstawie powyzszych danych pokazujaca, ze jednek ciagle reklama non-text w google ma stosunkowo male znaczenie.