Analityka miewa złą sławę wśród marketerów. Bo trudna, bo mało kreatywna, bo emocje to przecież nie liczby. Jednak kiedy okazuje się, że dane behawioralne mogą podnieść sprzedaż o 580%, od razu staje się przyjemniejsza. I jakby bardziej ludzka.
Ten artykuł o analityce behawioralnej ukazał sie w 21. numerze magazynu sprawny.marketing. Sprawdź ofertę i zamów swoją prenumeratę!❤️
Co ma wspólnego owczarek szwajcarski z przeciętnym użytkownikiem internetu?
Pandemia i „postpandemia”, dość przewrotnie, okazały się dobrym czasem dla zwierząt domowych. Według raportu Forbes Advisor przytłaczająca większość ich właścicieli – bo aż 78% – nabyła swojego pupila właśnie w tym okresie. Co więcej, już w 2016 r. niemal co drugie gospodarstwo domowe na świecie (!) miało psa. Stąd tak łatwo zaobserwować analogie w zachowaniach czworonogów i ludzi.
Jako „psia madka” owczarka szwajcarskiego, Majoneza, i orędowniczka data-driven marketingu przyjrzałam się tym prawidłowościom. Z moich obserwacji wynika, że przeciętny internetowy Kowalski oraz obiekt moich badań, Majonez, współdzielą trzy cechy: ich zachowania są z pozoru chaotyczne, niezbyt racjonalne i przytłaczająco często przepełnione frustracją.
Jeśli więc planujesz wyszkolenie swojego psa na potulnego i łebskiego Szarika lub pracujesz w digital marketingu, to może być zła wiadomość. Bo jak zaplanować działania pod tak nieprzewidywalnych odbiorców? Ale na szczęście nie jest źle. I to wszystko dzięki analizie behawioralnej.
Dlaczego marki wciskają swoim klientom brukselkę?
Analityka behawioralna, szczególnie zautomatyzowana i prowadzona w świecie digitalu, w dużej mierze skupia się na badaniu powtarzalnych wzorców zachowań (danych behawioralnych). Ich zadaniem jest opisywanie interakcji na linii klient – marka oraz wszelkich emocji, które te interakcje wywołują.
I choć według McKinsey & Company organizacje wykorzystujące insighty behawioralne, osiągają o 85% lepsze wyniki we wzroście sprzedaży i 25% wyższe marże od innych firm, to wciąż tylko 50% z nich deklaruje podejmowanie kluczowych decyzji w oparciu o dane.
Czym się więc kierują? Przeczuciem. Własnymi założeniami. I danymi ilościowymi, czyli takimi, które mogą wyciągnąć m.in. z Google Analytics. Dlaczego nie jest to prosta droga do sukcesu?
Odpowiem przykładem. Klient z branży produkującej oczyszczacze powietrza do przestrzeni przemysłowych zauważył w danych ilościowych wzrost liczby porzuconych koszyków na ostatnim kroku checkoutu – wyborze sposobu płatności i dostawy. Mógł dodać nowe formy, mógł sprawdzić „dobre praktyki” na rynku. Ale – na szczęście – zdecydował się na analizę zachowań i oczekiwań swoich klientów.
Analiza behawioralna, a więc analiza jakościowa, wykazała, że poszukują oni sposobu płatności, którego producent nie przewidział: płatności za pobraniem. Wynikało to z ich zachowań na stronie i kolejnych kroków, które podejmowali.
Dodanie nowej formy płatności oraz ustawienie innego preferowanego sposobu dostawy pozwoliło na zredukowanie (niechcianych) kontaktów i zamówień przez infolinię o 37%. Zamiast wciskać klientom na obiad brukselkę wystarczyło dostarczyć im witaminkę K ze szparagów.
Gdzie szukać informacji o frustracji użytkowników i dlaczego nie w danych?
A właściwie nie tylko w klasycznych danych ilościowych. Są one w stanie dostarczyć marketerom wielu niezbędnych informacji m.in. o ruchu na stronie, konwersji, porzuconych koszykach czy najlepiej performujących kanałach komunikacji. Sprawdzą się więc w znajdowaniu odpowiedzi na pytanie „Co się dzieje?”. Niestety, padają spektakularnie na pytaniu „Dlaczego tak się dzieje?”.
Pewna apteka internetowa, jak całkiem sporo firm z tej branży, kotwiczyła w artykułach na blogu content typowo produktowy (w dużej mierze ta praktyka wynika z obostrzeń reklamowych, na które natykają się internetowe apteki).
Z „twardych” danych ilościowych wiedzieli, że takie rozwiązanie się nie sprawdza – klienci nie klikali w produkty. Jednak dopiero jakościowa analiza zachowań użytkowników pokazała przyczynę tej sytuacji.
Z nagrań wizyt wynikało bowiem, że klienci czytają treść poradnikową, a następnie scrollują na górę strony i próbują wyszukać produkty, które marka umieściła na zakotwiczonym banerze. Zupełnie jakby ich nie widzieli!
W ten sposób analityka behawioralna pozwoliła wykryć jedną ze zmór marketerów – tzw. ślepotę banerową, czyli zjawisko polegające na niemal bezwarunkowym i odruchowym ignorowaniu przez użytkowników elementów przypominających reklamy.
Jak analityka behawioralna zmienia obojętność w lojalność?
Pewien e-commerce radził sobie dobrze. Generował zyski, konwersja powoli rosła. Z danych ilościowych wynikało, że 90% ruchu na stronie generują użytkownicy niezalogowani. Karuzela się kręciła. Do czasu. Do czasu aż marka zajrzała głębiej w dane (ilościowe!) i zobaczyła, że ponad 80% transakcji generują użytkownicy zalogowani. Odwrócenie proporcji w ruchu tak, aby 90% użytkowników generujących ruch to byli jednak klienci z kontem w serwisie, mogłoby podnieść ich przychody o 580%. Gra warta świeczki. Tylko skąd wiedzieć, jak zlojalizować tych klientów? Z danych jakościowych oczywiście!
Analiza behawioralna pozwoliła na wykrycie drobnych błędów technicznych w koszyku (m.in. niepotrzebne i powtarzające się odświeżenia strony po każdorazowym dodaniu produktu do koszyka), które irytowały zalogowany segment klientów, wskazała braki w treściach na stronach produktowych, a nawet błędy w contencie reklamowym (takie jak niejasne komunikaty, które nie zachęcały do podjęcia preferowanej akcji – założenia konta w serwisie), który wprowadzał dezorientację i frustrację wśród potencjalnych klientów!
Narzędzia do analityki behawioralnej
Narzędzia do analityki behawioralnej przydadzą się zarówno specjalistom od e-commerce, ekspertom ds. sprzedaży, marketerom, jak i content managerom czy UX designerom odpowiedzialnym za rozwój produktu. Dane o doświadczeniach i zachowaniach pozwalają przede wszystkim:
- tworzyć bardzo trafne segmenty klientów na podstawie ich doświadczeń i oczekiwań,
- śledzić frustracje klientów na każdym etapie lejka sprzedażowego/marketingowego,
- wykrywać i błyskawicznie analizować spadki konwersji,
- identyfikować kanały komunikacji o największym potencjale optymalizacji,
- znajdować tzw. wąskie gardła w produktach, które mogą powodować problemy i frustracje użytkowników,
- projektować architekturę treści dostosowaną do potrzeb różnych grup docelowych.
Poszczególne narzędzia do analityki zachowań użytkowników (ang. User Behavior Analytics, UBA) różnią się od siebie zarówno sposobem zbierania danych, jak i specyficznymi cechami. Jednak w większości przypadków umożliwiają obserwacje poprzez:
- Nagrania wizyt, czyli „zaglądanie klientowi przez ramię”, aby sprawdzić, jak wchodzi w interakcję z witryną lub produktem. Nagrania pozwalają śledzić kliknięcia, ruchy myszką czy konkretne akcje wykonywane przez usera. UWAGA: większość narzędzi do analizy zachowań użytkowników skupia się na pojedynczych sesjach, a nie na całych wizytach!
- Heatmapy, linkmapy i scrollmapy. Heatmapy graficznie prezentują miejsca, w których użytkownicy są najbardziej aktywni. Mapy linków koncentrują się wyłącznie na śledzeniu aktywności wokół klikalnych elementów, np. przyciski CTA. Mapy przewijania (scrollmapy) pokazują, jak „daleko” użytkownicy zabrnęli, przewijając stronę. UWAGA: wiele narzędzi pod nazwą „heatmapy” w rzeczywistości prezentuje mapy linków, skupiając się jedynie na klikalnych elementach, przez co nie dają pełnego obrazu zachowań klientów!
- Analitykę internetową, a więc dostęp do podstawowych informacji o użytkownikach, takich jak używane przez nich urządzenia i systemy operacyjne lub kraje, z których pochodzą/logują się.
- Czas zaangażowania, czyli kolejną podstawową miarę, do której dostęp zapewnia większość narzędzi UBA. UWAGA: wiele narzędzi do analizy behawioralnej nie rozróżnia czasu aktywności od rzeczywistego czasu zaangażowania. W ten sposób można uzyskać zakłamane wyniki, np. użytkownik miał otwartą witrynę przez 10 minut, ale rzeczywiście aktywnie z niej korzystał tylko przez 15 sekund.
PORADA
Na rynku dostępnych jest wiele narzędzi UBA. I to nie powinno dziwić. To całkowicie rozsądne podejście dla firm, które chcą lepiej zrozumieć swojego użytkownika i móc przeprowadzić zaawansowaną analizę zachowań. Decydując się na wdrożenie własnego narzędzia UBA, trzeba pamiętać o jasnym określeniu celów analitycznych! Ta wiedza jest niezbędna w podjęciu ostatecznej decyzji o wyborze najlepszego oprogramowania.
Bonus: Jak zacząć przygodę z analizą behawioralną?
Praca z danymi behawioralnymi różni się od pracy z analizą ilościową. Najważniejsza zmiana to kwestia spojrzenia na dane – nie liczą się tu tak bardzo same metryki, co sposób patrzenia na „pełny obrazek”. Jeśli więc zamknąć pracę z analizą zachowań w sześciu krokach, brzmiałyby one następująco:
- Nazwanie celu biznesowego, czyli działań klientów przynoszących największe zyski (konwersja).
- Obejrzenie kilku(dziesięciu) nagrań wizyt. Na tym etapie nie należy szukać problemów klientów ani robić założeń co do ich doświadczeń, a jedynie wyłapać powtarzające się wzorce zachowań.
- Odwzorowanie najpopularniejszych ścieżek. Powtarzające się wzorce zachowań pozwalają na zmapowanie customer journeys czy też lejków. Na tym etapie warto stworzyć tak dużo lejków, jak dużo wzorców zachowań użytkowników wyłoniło się z analizy.
- Szukanie odpływów. Lejki pozwolą sprawdzić, na którym etapie występują największe spadki ruchu. Dla każdego „odpływu” warto przeanalizować zachowania – to najlepszy sposób, żeby zrozumieć problemy, które uniemożliwiają konsumentom dokończenie procesu.
- Wprowadzenie zmian. Warto skupić się przede wszystkim na drobnych ulepszeniach – to one mają potencjał przyniesienia największych zysków w najkrótszym czasie.
- Powrót do punktu 1. Analiza – szczególnie behawioralna – to proces nieskończony. Zaglądanie w dane pozwala znaleźć kolejne miejsca do optymalizacji biznesu.
Analiza behawioralna to narzędzie pozwalające marketerom doskonalić kampanie reklamowe, kierować komunikaty do najbardziej wartościowych segmentów klientów czy docierać z przekazem do kanałów, z których korzystają najczęściej.
Zoptymalizowana i spersonalizowana pod konkretne zachowania treść zwiększa nie tylko ruch w witrynie, ale przede wszystkim reputację marki. A przecież, jak powiedział pewien czeski poeta, biznes ma tylko dwie funkcje: marketing i innowacje.
A jeszcze więcej o analityce dowiesz się podczas wystąpienia Kamili Kotowskiej na konferencji I Love Marketing & Technology, która odbędzie się już 16–18 kwietnia 2024!
Przypominamy, że wielkimi krokami zbliża się konferencja I ♥ Marketing & Technology, która odbędzie się już 22–24 października 2024 roku oraz organizowane przez nas 33 szkolenia z zakresu marketingu.
Jeśli chcesz być zawsze na bieżąco, zamów prenumeratę magazynu sprawny.marketing!