Mogłabym być milionerką, gdybym dostawała chociaż 5 zł za każdym razem, gdy słyszę, że macie profile na LinkedInie, ale nic się z nimi nie dzieje. Nikt Was dzięki nim nie zrekrutował, nie udało Wam się nawet zainicjować sprzedaży, ani tym bardziej pozyskać za ich pośrednictwem nowych klientów. Szok i niedowierzanie. Wszystko jednak staje się jasne, gdy wchodzę na Wasze profile, a tam… ciągle te same błędy. Które popełniacie najczęściej? Tego dowiecie się już za chwilę…
1. LinkedIn nie jest wirtualnym CV!
To fakt. Profil personalny na LinkedInie pod względem struktury do złudzenia przypomina popularne CV. Traktujcie go jednak jako landing page, czyli stronę lądowania z reklamy. Pewnie nieraz zdarzyło Wam się w jakąś kliknąć, bo zainteresował Was produkt, który przedstawiała. Jeśli tak, to z pewnością chcieliście zobaczyć dokładnie ten produkt i jego specyfikację, a nie produkty komplementarne czy zupełnie niezgodne z ofertą, która przykuła Waszą uwagę. Tak ma być też w przypadku Waszego profilu na LinkedInie. Musi zawierać konkret na Wasz temat, który chcecie przedstawić swojej grupie docelowej. Wszystko, co w nim napiszecie, ma udowodnić odbiorcy, że dobrze trafił i jesteście tą osobą, której poszukiwał.
English, Bejbi?
Pamiętajcie przy tym, aby konstruować profil w języku, w którym chcecie pracować. Jeśli zatem docelowo marzy się Wam współpraca z rodakami – po co pisać na profilu po angielsku? Większość osób z pewnością mniej więcej zrozumie Wasz przekaz, ale… jeśli nie są biegli w tym języku, po prostu nie będą się angażować pod Waszymi treściami.
Mam jednak receptę dla niezdecydowanych! Jest opcja stworzenia swojego profilu na LinkedInie w wielu językach. Trudność polega jednak na tym, że trzeba sobie każdą sekcję samodzielnie przetłumaczyć. Chociaż jakby się nad tym głębiej zastanowić, może to i dobrze, bo gdyby LinkedIn miał zrobić to za Was, z pewnością Wasz profil wybrzmiewałby mniej więcej tak: „Ja robić dużo zawodowo i… ja chcieć więcej!”.
2. I’m too sexy for… my profile
Żyjemy w czasach komunikacji obrazowej. Dowodem na to jest z pewnością globalny fenomen Instagrama. Na LinkedInie jednak magicznie o tym zapominamy. Większość z Was nie dodała żadnego zdjęcia w tle, a i Wasze zdjęcia profilowe pozostawiają wiele do życzenia. Zacznijmy jednak od początku…
Zdjęcie profilowe i zdjęcie w tle to pierwszy punkt styku z Waszą marką osobistą. Jeśli tutaj zawiedziecie, tracicie uwagę innych użytkowników. A jest o co walczyć! Profile ze zdjęciem generują 21 razy więcej odsłon niż te bez niego. W dodatku jeśli czujecie się zbyt sexy na to, by pokazywać się innym w social mediach, pamiętajcie o tym, że brak zdjęcia profilowego coraz częściej traktowany jest na równi z fake kontem.
Jakie powinno być zdjęcie profilowe? Zaskoczę Was… Powinno być to aktualne zdjęcie twarzy, ponieważ avatar w mediach społecznościowych ma spełniać dwa cele: przykuwać wzrok i ułatwiać rozpoznanie w świecie rzeczywistym. A co ze zdjęciem w tle? Tutaj szkół jest kilka.
Jeśli Wasz LinkedIn ma służyć celom firmowym – najlepiej stworzyć spójny cover i udostępnić wszystkim pracownikom, którzy silnie identyfikują się z organizacją.
Możecie też za pośrednictwem zdjęcia w tle informować o swoich nowych produktach lub usługach – tak jak to robi Michał Kanarkiewicz lub ja.
Rys. 1. Dla Michała Kanarkiewicza cover photo na LinkedInie jest wymarzonym miejscem do informowania społeczności o jego nowych produktach
Rys. 2. Z poziomu swojego cover photo już na pierwszy rzut oka informuję odwiedzających mój profil o moich usługach
Ewentualnie zamieśćcie tam motto, którym kierujecie się w swoim życiu zawodowym lub – jak Grzegorz Miecznikowski – wykorzystajcie swój cover do komunikowania danych kontaktowych.
Rys. 3. Grzegorz Miecznikowski śmiało wykorzystuje cover photo do komunikowania swoich danych kontaktowych
Na koniec pamiętajcie, że może to i slogan, ale… obraz naprawdę wart jest tyle, co tysiąc słów i ma szansę zbudować solidne podstawy pod Waszą profesjonalną komunikację wizualną.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma (Mt 13, 12) – efekt Mateusza (Ewangelisty).
Zabrzmiało poważnie, lecz w kontekście LinkedIna chodzi o słowa kluczowe, którymi Wasz profil powinien być mądrze naszpikowany, by miał szansę na Was pracować. Zacznijmy jednak od tego, że…
3. Apostołom już podziękujemy
Apostołowie, Ewangeliści… teoretycznie występują tylko w Biblii, ale w praktyce również i na LinkedInie! Tych pierwszych na dzień dzisiejszy jest 18 tys., zaś tych drugich ponad 158 tys.! Nie zapomnijmy również o Happiness Managerach, których wyszukiwarka serwisu naliczyła ponad 16 mln!
Dlaczego tworzenie dziwacznych nazw stanowisk na LinkedInie to błąd? Żeby to zrozumieć, postawmy się w pozycji klienta lub rekrutera, który będzie poszukiwał osoby do współpracy. Zastanówmy się, jakich słów kluczowych użyje w wyszukiwarce. Nie liczmy na to, że zgadnie, jakie usługi oferujemy, będąc Happiness Managerami, bo możemy równie dobrze pracować w marketingu, usługach turystycznych, jak i w domu publicznym… w końcu jesteśmy dawcami szczęścia 😉.
Nie celujcie też w nagłówek zawodowy w stylu: „Pomogę Tobie rozwinąć swój biznes”, bo po pierwsze zabrzmicie trochę jak smutni coachowie rozwoju osobistego, a po drugie… czy serio, szukając usługodawcy lub pracownika, wpisujecie w Google pełne zdania, czy może jednak konkretne frazy typu Social Media Specialist?
Jak zatem zrobić to dobrze? Polecam następująca strukturę:
Nazwa aktualnie piastowanego stanowiska | Słowo klucz 1, po którym chcecie się pozycjonować | Słowo klucz 2 i tak dalej, aż do wyczerpania limitu 120 znaków.
Dlaczego nagłówek zawodowy ma podwójne znaczenie? Ponieważ pojawia się przy każdym komentarzu, który zamieścisz w serwisie. Prześledźmy to na konkretnym przykładzie.
Wojtek: organizator wydarzeń, kierownik zespołu ds. realizacji zadań – nie mamy pojęcia czym się zajmuje.
Piotr Kurek: Content Manager | Webwriter | Social Media Marketer | Copywriter – macie zlecenie na napisanie copy pod social media lub stronę www? Możecie zgłosić się do Piotrka. Widzicie, na czym polega ta różnica? Na zachętę dodam jeszcze, że użytkownicy z dobrze napisanym nagłówkiem zawodowym mają 16 razy większą szansę na pokazanie się w wynikach wyszukiwania swojej grupy docelowej
4. Domyślcie się
O ile na LinkedInie jeszcze jako tako wypełniacie sekcję „Doświadczenie”, to zapominacie już opisać w punktach, czym się konkretnie zajmowaliście na poszczególnych stanowiskach na przestrzeni lat. Dzięki temu na własne życzenie tracicie kolejne miejsce, w którym mogłyby się pojawić korzystne dla Waszego profilu słowa kluczowe. Większym grzechem jest jednak pominięcie sekcji „Informacje”, która kiedyś nosiła nazwę „Podsumowanie Zawodowe”.
Czym jest ona w praktyce? Odpowiednikiem – być może nieco rozwiniętym – Waszego biogramu. Nierzadko informacje zawarte w tej sekcji decydują o podjęciu współpracy właśnie z Wami. Dlatego bezwzględnie trzeba ją wypełnić tekstem, a nie kazać się domyślać odwiedzającym profil, czym się zajmujecie zawodowo!
Jak zatem zrobić to dobrze? Do dyspozycji macie 2 tys. znaków oraz załączniki, które uatrakcyjnią Wasz przekaz i będą stanowić swoisty reason to believe, że opisywane zdarzenia miały faktycznie miejsce.
Najkorzystniej jest podzielić swój biogram na LinkedInie na 4 akapity:
- Pierwszy odpowiadać powinien na pytanie: „Kim jestem teraz zawodowo?”, czyli zawierać 2-3 zdania na temat aktualnie piastowanego stanowiska.
- Drugi akapit powinien mieć odzwierciedlenie w odpowiedzi na pytanie: „Jak do tego doszedłem?”, czyli być krótkim opisem najważniejszych elementów z dotychczasowej ścieżki kariery.
- Trzeci akapit powinien zawierać Wasz powód do dumy. Mogą to być ciekawe studia podyplomowe lub zagraniczne, zdobyte nagrody, niezwykłe pasje – innymi słowy coś, co Was wyróżni spośród osób, które teoretycznie mają bardzo podobne kompetencje. Opcjonalnie można dodać krótki akapit dotyczący usług, które świadczycie.
- Na końcu warto dodać CTA, np. w postaci tekstu: „Zapraszam do kontaktów poprzez LinkedIn lub do kontaktu mailowego”.
Pamiętajcie, że nie wszyscy muszą chcieć być w Waszej sieci kontaktów, ale mogą chcieć skrócić ścieżkę zakupową lub rekrutacyjną i zaszczycić Was wiadomością w skrzynce poczty elektronicznej. Dlaczego by im tego nie ułatwić?
Konkrety proszę!
I choć do dyspozycji macie aż 2 tys. znaków… szanujcie czas swoich odbiorców i nie wykorzystujcie całego limitu. Nie zapomnijcie też operować konkretem. Wasze zawodowe podsumowanie ma być charakterystyczne dla Was i tylko dla Was. Jeśli zatem napiszecie, że pracowaliście dla wielu prestiżowych firm i macie kilkuletnie doświadczenie w branży, to pod Wasze imię i nazwisko mogę podstawić dowolnego konkurenta i nadal będzie pasowało. Chyba nie o to Wam chodziło…
Jeśli Wasze doświadczenie zawodowe było budowane przykładowo od 1995 r. – śmiało tak to określcie. Jeśli jednak zaczęło się po roku 2000, operujcie liczbą, np. ponad 10-letnie doświadczenie. Wynika to z faktu, że nadal jesteśmy w roku 2000 i nasze mózgi myślą, że wszystko, co oscyluje wokół tej daty, odbyło się niedawno.
Jeśli pracowaliście z dużymi firmami lub wydawnictwami – wymieńcie je z nazwy! Jeśli jednak ograniczają Was umowy o zachowaniu poufności – grajcie liczbami, pisząc na przykład, że zrealizowaliście ponad 50 projektów strategicznych dla branży FMCG. No i pamiętajcie o tym, że…
Każde kłamstwo to dług zaciągnięty wobec prawdy. Prędzej czy później trzeba będzie go spłacić – serial „Czarnobyl”.
Marka osobista musi opierać się na prawdzie i autentyczno- ści. Także na LinkedInie nie warto kłamać i naciągać rzeczywistości, bo Internet bardzo szybko to zweryfikuje.
5. Chwalcie mnie! Sami z siebie… Czyli rekomendacje na LinkedInie
Profil personalny na LinkedInie ma dwie świetne sekcje: „Umiejętności” i „Rekomendacje”. Często to one tak naprawdę decydują o tym, czy ktoś nawiąże z Wami współpracę lub zaprosi Was do udziału w rekrutacji. Dlaczego więc świecą pustkami?
PORADA
Umiejętności definiujecie na LinkedInie sami. Powinno być ich co najmniej pięć, dzięki czemu będziecie 27 razy częściej wyskakiwać w wynikach wyszukiwania. Najlepiej jednak dodać ich więcej, bo to po prostu odpowiednik fraz kluczowych, na które chcecie się pozycjonować.
Trzy najczęściej potwierdzane umiejętności znajdują się w pierwszym widoku. Jeśli jednak te najpopularniejsze nie są dla Was najważniejsze – w ustawieniach można zmienić ich kolejność i wrzucić na TOP te, które najsilniej korelują z Waszymi markami osobistymi. Umiejętności potwierdzić jest jednak łatwo. To dosłownie kilka kliknięć wraz z określeniem stopnia ich opanowania przez użytkownika. O wiele trudniej zdobyć rekomendacje.
W kontekście rekomendacji warto pamiętać o kilku kwestiach:
- LinkedIn wymusza określenie zależności zawodowej w momencie prośby o rekomendację. Jeśli pracowaliście z kimś na wysokim szczeblu zarządzania, użyjcie frazy: „pracowaliśmy razem, ale w różnych firmach” zamiast określenia, że ta osoba była Waszym klientem, bo czasami management jest wrażliwy na nazewnictwo.
- Proście o rekomendacje jak najszybciej po zakończonej współpracy lub w jej trakcie – gdy druga strona jest wybitnie zadowolona.
- Zawsze określcie, jakiej aktywności ma dotyczyć rekomendacja i nie zdawajcie się na LinkedInowe gotowce.
- Pamiętajcie, że dla LinkedIna liczą się unikalne rekomendacje, czyli takie, które ktoś Wam wystawił, a Wy się za nie odwdzięczyliście. Jednak w tej kwestii możecie śmiało zignorować preferencje serwisu i skupić się na realnych użytkownikach, którzy po prostu chcą je zobaczyć i utwierdzić się w przekonaniu, że jesteście właściwymi osobami do współpracy.
6. Martwy profil na LinkedInie
Na tym można tym można byłoby zakończyć. Jeśli zastosujecie się do moich wskazówek, Wasz profil personalny będzie w zasadzie wypełniony w 100%! Jednak mam dla Was breaking news… LinkedIn to medium społecznościowe – z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Dlatego też nie można mieć martwego profilu i warto:
- Nie tylko przyjmować zaproszenia do sieci kontaktów, ale również samodzielnie je wysyłać.
- Udzielać się pod postami innych osób.
- Tworzyć własny content.
Zwłaszcza, że dla 78% respondentów biorących udział w badaniu Personal Branding w Polsce 2018, content i dzielenie się wiedzą wzmacniają wiarygodność marki osobistej. A dla 65% osób wpływ na to, jak Wasze marki będą postrzegane, ma również Wasza… aktywność w social mediach.
Twój głos jest wart uwagi. Uwierz w niego – John Lasseter.
Niespełna 2% polskich użytkowników LinkedIna to osoby, które faktycznie zamieszczają w tym serwisie treści. Reszta to komentatorzy lub bierni obserwatorzy, zatem stosunkowo łatwo będzie Wam się przebić, jeśli tylko zaczniecie!
Kiedy, co, jak?
Publikujcie od poniedziałku do czwartku, bo w piątek i weekendy mało kto chce siedzieć w medium biznesowym, jakim jest LinkedIn. Najlepiej w godzinach pracy, bo wtedy jest w nich obecna Wasza grupa docelowa. Wyjątek stanowi rekrutacja. Posty o takim charakterze śmiało wrzucajcie w piątki, weekendy i wieczorami, bo rzadko kto jest takim hardcorem, że szuka pracy… siedząc w obecnej.
Skupcie się na:
- newsach branżowych (które pokażą, że trzymacie rękę na pulsie),
- eksperckich radach,
- case studies,
- dzieleniu się wiedzą.
W tym ostatnim obszarze warto kroić content na cienkie plasterki. Innymi słowy, co jakiś czas określajcie jakiś gruby temat, który chcecie omówić na LinkedIn i dzielcie go na kawałki, tworząc w ten sposób ciekawe cykle. Nie zapomnijcie o dywersyfikacji treści, bo nikt nie lubi nudy! Zwłaszcza, że do postów i artykułów na LinkedInie można dodać zdjęcia, materiały wideo, linki, a nawet PDF-y i PowerPointy. 😉
Kluczem do sukcesu są trzy rzeczy:
- regularność – (2-3 posty tygodniowo),
- prostota – Wasz przekaz ma być prosty i zrozumiały jak warszawskie, a nie paryskie metro…
- zadawanie pytań.
Serio: magiczna formuła: „A co Wy sądzicie na ten temat?” lub „Jakie są Wasze doświadczenia?” niesamowicie podbija zaangażowanie na LinkedInie, bo tylko w tym medium – jak w żadnym innym – ludzie NAPRAWDĘ chcą powiedzieć, co sądzą na ten temat…
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że znajomość najczęściej popełnianych błędów w tym serwisie zachęci Was do modyfikacji Waszych profili i rewizji strategii contentowej. Trzymam kciuki i niech moc LinkedIna będzie z Wami!
Przypominamy, że wielkimi krokami zbliża się konferencja I ♥ Marketing & Technology, która odbędzie się już 8–10 kwietnia 2025 roku.
Zapoznaj się także z ofertą organizowanych przez nas szkoleń z zakresu marketingu.