Przedstawiamy sylwetkę kolejnego prelegenta SearchMarketingDay.com. Dominik Wojcik jest jednym z najbardziej znanych niemieckich pozycjonerów, autorem poczytnego bloga boeserseo.com i prelegentem licznych niemieckojęzycznych konferencji. W maju po raz pierwszy będzie prezentował na konferencji w kraju swoich rodziców – w Polsce podczas SearchMarketingDay.com. Żeby przybliżyć Wam Dominika i dać przedsmak jego prezentacji, zadaliśmy mu kilka pytań. W dalszej części publikujemy też tłumaczenie artykułu Dominika, w którym tłumaczy on przystępnie kwestie numerów IP dla branży SEO.
Dominik Wojcik – wywiad
[n1]Maciej Janas[/n1][ques]Twoje imię i nazwisko brzmią tak, że aż trudno uwierzyć, że nie mówisz po polsku :-). Z pewnością masz jakieś związki z Polską – jakie? Gdzie pracujesz i mieszkasz?[/ques]
[n2]Dominik Wojcik[/n2][ans]Właściwie to mówię trochę po polsku, ale naprawdę słabo. Urodziłem się i wychowywałem w Niemczech. Nigdy nie chodziłem więc do polskiej szkoły, ale moi rodzice są z Polski. Rozumiem więc wszystko, ale mówienie idzie mi już znacznie trudniej. Czytam po polsku jak czterolatek, a pisać nie umiem w ogóle ;-).[/ans]
[n1]Maciej Janas[/n1][ques]W niemieckiej branży SEO jesteś znany jako BoeserSEO, co w wolnym tłumaczeniu można oddać jako „diabelski pozycjoner”. Co takiego złego robisz podczas pozycjonowania? :-)[/ques]
[n2]Dominik Wojcik[/n2][ans]Najpierw nazywali mnie GreyhatSeo. Mam dobre przygotowanie techniczne i trochę doświadczenia w hackingu i crackingu, więc faktycznie na początku działalności używałem wielu technik z repertuaru black-hat. Ostro spamowałem więc Google’a, no i wciąż jestem fanem Dartha Vadera. Stąd wybór ksywki boeserseo.[/ans]
[n1]Maciej Janas[/n1][ques]Dominik, jak sypiasz? Czy nie masz wyrzutów sumienia wobec Matta Cuttsa po dniu wypełnionym stosowaniem technik black-hat? :-) Czy da się skutecznie pozycjonować w konkurencyjnych branżach używając wyłącznie technik dozwolonych przez Matta?[/ques]
[n2]Dominik Wojcik[/n2][ans]Śpię doskonale, tym bardziej, że od kilku lat nie koncentruję się już na metodach black-hat. Teraz głównie podglądam, co robią naprawdę czarne kapelusze. Myślę, że przyszłością jest połączenie aktywnego pozyskiwania linków ze wzrostem organicznym – to powinno wystarczyć do uzyskiwania dobrych rankingów nawet w konkurencyjnych branżach. Natomiast w naprawdę konkurencyjnych branżach poleganie wyłącznie na metodach white hat jest już ryzykowne. Trzeba je trochę wspomóc, żeby uzyskać wysokie pozycje.[/ans]
[n1]Maciej Janas[/n1][ques]Trochę się zgrywam pytając o wyrzuty sumienia wobec Matta Cuttsa, ale jest też poważniejsza kwestia: czy black-hat nie psuje internetu? Nie musimy przejmować się zyskami akcjonariuszy firmy Google Inc., ale chyba powinniśmy przejmować się użytkownikami internetu. Tymczasowo stosować techniki black-hat by nie przegrać z kretesem z konkurencją, a jednocześnie kibicować Google w rugowaniu black-hatu z internetu, by stawał się czystszy i bardziej użyteczny?[/ques]
[n2]Dominik Wojcik[/n2][ans]Nie każda technika black-hat jest zła. Weźmy np. technikę IP Cloaking delivery, tak popularną w display marketingu. Tak czy inaczej, pozycjonowanie to gra, i dopóki będzie przynosić zyski, zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce oszukać Google.[/ans]
[n1]Maciej Janas[/n1][ques]Lubisz posługiwać się odkupywaniem wygasłych domen internetowych jako techniką SEO. Dlaczego to takie skuteczne i czy Google nie potrafi już zorientować się, że nastąpiło przejęcie i unieważnić bonusy wynikające z historii domeny?[/ques]
[n2]Dominik Wojcik[/n2][ans]Tak, Google jest wystarczająco inteligentny, żeby wykrywać wygasłe domeny. Nadal można jednak ugrać nieco punktów umiejętnie „przywracając do życia” takie domeny. Ja jednak skoncentrowałbym się na pozyskiwaniu dobrej jakości linków. W warunkach ograniczonych zasobów czasowych efektywniej jest pozyskiwać po prostu naturalnie wyglądające linki, zamiast bawić się w przejmowanie domen.[/ans]
[n1]Maciej Janas[/n1][ques]Czego dowiedzą się uczestnicy SearchMarketingDay.com z twojej prezentacji 22 maja?[/ques]
[n2]Dominik Wojcik[/n2][ans]Będę mówił o ostatniej aktualizacji algorytmu – o Pingwinie (Penguin Update). Uczestnicy dowiedzą się więc, co się zmieniło w algorytmie. Poza tym powiem też o pewnej sztuczce black-hat, ale to na razie niespodzianka ;-).[/ans]
Artykuł: „Kwestia IP”
Podczas rozlicznych rozmów w branży SEO słyszę ciągle takie hasła jak IP, domena, host oraz klasa i w rezultacie doszedłem do wniosku, że większość ludzi nie ma pojęcia o czym właściwie mówi. Większość z nich nie wie nawet czym dokładnie jest adres IP, ale wygłaszają mądrości na temat osłabiania wartości zaplecza pozycjonerskiego! Aż mnie wtedy mdli. Chociaż łatwo mi mówić, gdyż już dziesięć lat temu administrowałem klastrami oraz obciążeniem serwerów w bardzo dużym datacenter. Mimo tego jestem zdania, że zrozumienie tego, w jaki sposób Internet jest zbudowany oraz jak ta gigantyczna sieć w ogóle funkcjonuje, jest absolutną podstawą SEO. A to wszystko wiąże się z kolei z adresami IP.
Czym jest adres IP?
Generalnie IP jest skrótem od Internet Protocol. Dzięki IP wszystkie zdolne do komunikacji urządzenia łączą się w jedną sieć.
Może odbywać się to lokalnie poprzez Intranet (dom/firma), podczas imprez określanych jako LAN party lub w powszechnie znanym Internecie (globalnie). Adres IP jest więc adresem w sieci, poprzez który jesteśmy dostępni oraz za pomocą którego możemy się komunikować w tejże sieci. Można więc powiedzieć, że jest on podstawą każdej sieci komputerowej, bez której Internet nie byłby możliwy w takim kształcie, w jakim jest obecnie dostępny.
Najbardziej znanym sposobem adresowania jest adres IPv4. W skrócie składa się ona z 4 liczb, rozdzielonych kropką z wartościami od 0 do 255. Gdy się mu dokładniej przyjrzeć, to adres IP jest 32-cyfrową liczbą binarną.
Oznacza to, że ilekroć za każdym razem surfujesz w Internecie np. czytając właśnie ten artykuł, to twój dostawca Internetu (TP/Orange w Polsce, Vodafone lub Telekom w Niemczech etc…) przypisuje tobie określony adres IP. Jeśli połączyłeś się poprzez modem DSL, to oznacza to, że przypisano tobie bezpośredni adres IP. Jeśli natomiast łączysz się za pomocą routera, to dostawca Internetu przypisuje stosowny adres IP twojemu routerowi, który zarządza podłączonymi urządzeniami. Zwykle odbywa się to poprzez DHCP (Dynamic Host Configuration Protocol). Oznacza to w zasadzie, że router przydziela tobie dynamiczny adres IP. Najczęściej jest to adres w formie 192.168.x.x. Każdy, kto chce poznać swój aktualny adres IP, powinien skorzystać z windowsowego wiersza polecenia, który np. w Windows XP można włączyć poprzez menu Start/Uruchom i wpisanie polecenia cmd.
Wyświetli się stara dobra konsola DOS ;) Ładnie… W tejże konsoli wpisujemy komendę ipconfig oraz potwierdzamy ją enterem i po chwili otrzymujemy przegląd konfiguracji karty sieciowej wraz z jej własnym (lokalnym) adresem IP. U mnie jest LOKALNY! Adres IP to 192.168.1.90. Jest to przy tym typowy adres IP. Router przydzielił mi ten adres i za pomocą tego adresu jestem dostępny tylko lokalnie. Gdybym był podłączony bezpośrednio poprzez modem DSL, to widziałbym w tym miejscu adres IP, który przydzielił mi dostawca Internetu, czyli byłbym połączony z Internetem bezpośrednio.
Gdybym chciał teraz dowiedzieć się, jaki adres IP przydzielił mój dostawca Internetu, to powinienem sprawdzić to w panelu zarządzania routera lub skorzystać ze strony internetowej w rodzaju „whats my ip“. Ten adres IP wygląda najczęściej zupełnie inaczej. Przykładowo mój to:
92.231.188.192
Jestem przy tym jedyną osobą na świecie, która używa tego adresu IP. Teoretycznie mógłbym postawić na tym adresie IP serwer oraz hostować domeny. Problem pojawia sie jednak, gdy dostawca Internetu co 24 godziny przydziela nowy adres IP, co wiązałoby się z koniecznością ciągłego uaktualniania DNS-ów co 24 godziny. Jest to bardzo niepraktyczne. Są natomiast usługi, które rozwiązują poniekąd ten problem. Przykładem jest Dyndns.com. Wracając jednak do tematu.
Hostujący dysponuje jednakże również adresami IP, na których stawia on swoje serwery główne połączone w zasadzie zawsze ze stałymi adresami IP i które zmienia on bardzo rzadko. Jak wygląda to w praktyce?
Najprostszy wariant to, gdy 1 serwer webowy podłączony jest bezpośrednio do sieci. Mniejsi hostujący są przez to bezpośrednio podłączeni.
Duzi hostingdawcy (np. niemiecki Strato) dysponują load balancerami do równoważenia obciążenia serwera, co umożliwia im administrowanie dużą ilością domen oraz ruchu. Również CDN-y (Content Delivery Networks) działają na podobnej zasadzie, tylko trochę sprytniej: wraz z lokalizacją DNS-ów oraz routingiem do najbliżej położonych datacenter. Połączenie pomiędzy load balancerami służy do tego, by w razie awarii jednego load balancera kolejny przejmował adres IP automatycznie, przeciwdziałając tym samym całkowitej awarii. W praktyce jest to więc obustronny monitoring.
Przy czym należy dodać, że na jednym adresie IP można hostować wiele domen. W wyszukiwarce Bing jest bardzo ładna komenda ”IP:” Dzięki niej można łatwo i szybko sprawdzić, ile domen/stron www posiada jest podpiętych do tego samego adresu IP.
Jak wygląda to natomiast z Googlebotem? Funkcjonuje on tak samo jak każdy podłączony do Internetu komputer. Poniżej przedstawiłem bardzo uproszczony schemat. Generalnie jest to trochę bardziej złożone, lecz funkcjonuje to mniej więcej według następującej zasady:
DNS-y są więc sercem Internetu i bez nich sieć w znanej nam obecnie formie nie istniałaby.
Klasy adresów IP A / B / C
W tym temacie panuje wiele błędnych przekonań. To, co jest nam znane potocznie jako klasa C, było wcześnie w zasadzie tylko podsiecią klasy A/B lub C. Jasne? Chyba nie bardzo…
W porządku. W takim razie: Co rozumiemy dzisiaj pod pojęciem klasy C sieci?
W powszechnym mniemaniu pierwsze trzy liczby adresu IP są dla nas klasą C. Tylko jeśli pierwsze 3 liczby są od siebie różne, to mamy do czynienia z unikalnym adresem IP. Tak więc czysto matematycznie istnieje 16.581.375 unikalnych klas C sieci a nie 255 ;) . Tyle przynajmniej dzisiejsze rozumienie klasy C. Istnieje jednak kilka starych książek oraz kilku starych belfrów (hmmm), hołdujących starej teorii klas adresów IP.
Wcześniej istniało 5 klas adresów IP.
1. klasa A sieci [0.0.0.0 do 127.255.255.255]
2. klasa B sieci [128.0.0.0 do 191.255.255.255]
3. klasa C sieci [192.0.0.0 do 223.255.255.255]
4. klasa D sieci [224.0.0.0 do 239.255.255.255]
5. klasa E sieci [240.0.0.0 do 255.255.255.255]
Te klasy sieci były różnie wykorzystywane a ich użycie było ściśle reglamentowane. Obecnie wygląda to inaczej i IANA (Internet Assigned Numbers Authority) jest o wiele bardziej elastyczna w kwestii użycia klas.
Obecnie adresy IP przyznawane są zgodnie z bezklasową metodą przydzielania adresów IP (Classless Inter Domain Routing – CIDR). Można to łatwo zobaczyć na przykładzie skróconych adresów IP, które jako uzupełnienie posiadają końcu ten śmiesznie wyglądający ukośnik „/”. W ten sposób definiuje się maskę podsieci (zakres adresu IP) jako system binarny. Przykładowo dla 17.0.0.0/8 – zakres IP wynosi od 17.0.0.0 do 17.255.255.255 a przykładowo dla 210.100.10.1/16 – wynosi on od 210.100.0.0 do 210.100.255.255. Nie jest to łatwe, ale tutaj zostało to dobrze wytłumaczone. Jest to jednakże interesujące tylko z punktu przydzielania zakresów IP – a mniej dla tradycyjnego SEO. W ten sposób doszliśmy do konkluzji, że potoczne rozumienie wariantów klasy C jest poprawne. Należy jednakże pamiętać: Istnieje więcej niż 255 różnych klas C sieci! Tak trochę o 16 milionów więcej ;)
Wyczerpanie protokołu IPv4
Z pewnością słyszeliście już, że pula adresów IP ulega powoli wyczerpaniu. To prawda. Niedługo więc wszystkie adresy z puli IPv4 zostaną przydzielone! Poniżej podaję link do przydatnego licznika: http://inetcore.com/project/ipv4ec/index_en.html
IPv6 – czyli rozwiązanie problemu
Tej mądrości wysłuchuję już zgoła od 10 lat i może nawet się to sprawdzi… Adresy IPv4 są 32-bitowymi liczbami, co pozwala na wygenerowanie 4.294.967.296 unikalnych adresów IP. Adresy IpV6 są z kolei 128-bitowymi liczbami i umożliwiają stworzenie 340 sekstylionów adresów IP. Adresy IPv6 podawane są w szesnastkowym systemie liczbowym, a nie w dziesiętnym jak IPv4. Rezultatem są w większości zaszyfrowane adresy IP, które rozdzielone są dwukropkami, a nie tylko pojedynczą kropką. Typowy adres IPv6 wygląda w ten sposób:
2001:0db8:85a3:08d3:1319:8a2e:0370:7344
Taki adres IP daje wszystkie możliwości, które posiadają adresy IPv4. Ping funkcjonuje dokładnie tak samo jak wywołanie w przeglądarce. Nawet Google posiada własną wyszukiwarkę IPv6. Przy wywołaniu w przeglądarce adresów IPv6 należy adres IP umieścić w nawiasie kwadratowym „[]”. Przykładowo: http://[2001:0db8:85a3:08d3:1319:8a2e:0370:7344] . Dzięki takiej formie adresu jego ostatni dwukropek nie będzie interpretowany jako numer portu. Z kolei http://[2001:0db8:85a3:08d3:1319:8a2e:0370:7344]:8080 byłoby więc zapytaniem do serwera, który działa na porcie 8080.
Jest to całkiem dobre rozwiązanie. Przy czym stanie się ono faktem prędzej czy później – i nie można temu zapobiec. Heise online (niemiecki portal branży IT) zorganizował dzień z IPv6 i opublikował wyniki, wedle których IPv6 doskonale się sprawdza. Można przeczytać o tym tutaj: http://www.heise.de/netze/meldung/IPv6-Tag-bei-heise-de-Erste-Ergebnisse-1081201.html
Klasa C – najlepsza waluta w sieci (linkowania)?
Zostańmy jednakże przy obecnych adresach IPv4 i przejdźmy do spraw związanych z SEO. Przyjrzyjmy się przykładowemu schematowi linkowania.
W skrócie wyjaśnię poszczególne punkty.
1) 430 nazw hostów (hostname).
Czym jest hostname? Hostname to inaczej nazwa hosta/komputera. W praktyce jest to wszystko, co znajduje się pomiędzy protokołem „http://” oraz pierwszym „/”.
2) 397 domen
Domeny internetowe składają się na nazwy oraz domeny najwyższego poziomu (TLD).
3) 338 adresów IP
Każdej domenie przypisuje się za pomocą DNS jeden adres IP, gdyż w końcu w sieci surfujemy na adresach IP. DNS jest po to, żebyśmy nie musieli zapamiętywać tych cholernych ciągów cyfr adresu IP, co jest sporym ułatwieniem. Sprawdzając więc adres IP każdej domeny otrzymujemy informację o popularności danego adresu IP.
4) 257 adresów IP z maską /24 (klasa C)
W ten sposób zachowaliśmy poprawny system zapisu ;) W tym miejscu adresy IP są sumowane, redukowane do klas C oraz ponownie zliczane.
Na przykładzie „Schemat linkowania“ widać po prawej stronie strzałkę skierowaną w dół. Pokazuje to malejącą liczbę poszczególnych wartości. Odpowiada to również rzeczywistości. Nigdy nie będzie sytuacji, gdy będziemy mieć do czynienia z odwróconą piramidą. Zgodnie z taką logiką, liczbę backlinków (linków zwrotnych) próbuje się sprowadzać do najmniejszego wspólnego mianownika – co czyni np. Sistrix (SEO-narzędzie min. do sprawdzania back linków). Jeśli jedna z liczb okaże się nieproporcjonalnie niska w stosunku do pozostałych, to może zachodzić prawdopodobieństwo nienaturalnego linkowania. Z moich obserwacji wynika, że spadek o 15% dla każdej wartości jest zupełnie normalny. Jeśli procent ten jest większy, to należy dokładniej przyjrzeć się sposobowi linkowania.
No cóż, jestem utalentowanym grafikiem. W sumie to dziwne, że zostałem znanym artystą…
Wracając do tematu. Nawet najbardziej zagorzali kupujący, handlarze i wymieniający się linkami zwracają przeważnie uwagę na zróżnicowanie klas C…
Reverse-IP oraz kwestia hostingów SEO…
Każdy, kto posiada zaplecze pozycjonujące (sieć linkującą) lub zajmuje się jego tworzeniem, zna problem zróżnicowania klas C adresów IP dla własnych domen. Wcześniej wystarczyło wykupienie powierzchni na serwerze głównym oraz odpowiednie podlinkowanie domen między sobą. Następnie trzeba było skontaktować się z hostingodawcą i zapytać go ładnie: „Słuchaj, czy mógłbyś rozmieścić moje domeny na możliwie największej liczbie swoich serwerów?” Dzisiaj mamy już inne wymagania: „Potrzebuję więcej adresów z różnymi klasami C!”
Google zatrudnia najlepszych programistów świata. Chyba nie sądzicie, że oszukanie Wujka G może jest takie łatwe…
Gdy przyglądam się ofercie niemieckich firm oferujących hosting SEO, to dochodzę do wniosku, że większość z nich popełnia błędy, których z kolei unikają już ich koledzy po fachu z USA.
Każdy zakres IP (IP-Range) IANA przekazuje odpowiednim regionalnym administratorom (np. RIPE dla Europy i APNIC dla Azji etc.), którzy publikują informacje odnośnie określonych zakresów IP. Dla Europy można to łatwo znaleźć tutaj: ftp://ftp.ripe.net/ripe/stats/membership/alloclist.txt. RIPE należy traktować przy tym jako zaufane źródło informacji. Dzięki tym danym można poszczególne adresy IP przyporządkować do konkretnych hostingodawców. W ten sposób można praktycznie sprawdzić, czy dane klasy C nie należą przypadkiem do jednej firmy hostingowej. Poprzez DomainTools każdy może sprawdzić, że działa to całkiem dobrze: http://whois.domaintools.com/80.121.63.91.
Google wie wszystko i wie również, do kogo należy dane IP.
Google jest od dwa kroki przed nami, jeśli chodzi o wykrywanie zaplecza SEO
Ja potrzebowałbym pewnie pół dnia na to, by przefiltrować dane dostarczane przez RIPE.
Niemniej jednak załóżmy hipotetycznie, że jestem klientem np. Hosteurope i będę na tyle sprytny, że ugadam się z Hosteurope i dostanę od nich tani hosting w każdej z różnych klas C sieci. Ile różnych klas C posiada Hosteurope? W tym celu należy rzucić okiem na dane z RIPE (link powyżej).
Oto co mamy:
Pierwsza liczba po lewej odpowiada dacie, kiedy RIPE delegowało określone sieci IP, w tym z IPv6. Pomijam póki co adresy IPv6, gdyż liczba rzeczywistych stron na tych adresach jest obecnie bardzo niewielka.
Druga kolumna to adresy IP zgodne z CIDR.
Trzecia kolumna to status RIPE.
Sprawdźmy więc, ile teoretycznie różnych klas C moglibyśmy dostać od Hosteurope.
BTW: Ostatni adres IP to 254, gdyż 255 jest zawsze adresem broadcast dla klasy C sieci.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że z każdej klasy C należącej do Hosteurope uda nam się zgarnąć backlinka? Na pewno niewielkie. Jeśli połączyć natomiast aspekt jednego hostingodawcy oraz różnych klas C, to możemy doprowadzić do skrajnie nienaturalnej sytuacji:
Tak to by właśnie wyglądało w Sistrix. Naturalnie ta sama wartość 616 w pierwszych 5 rodzajach backlinków jest raczej niemożliwa. Strony w rodzaju scraper site, SERPs in SERPs, czy social bookmarking mogłyby na pierwszy rzut oka stanowić dobre wyjście. Jeśli są to jednak strony śmieciowe, które tak czy inaczej są przez Google ignorowane na rzecz linków z domen godnych zaufania (trust rank), to powyższa sytuacja może mieć miejsce. Lecz kto wie na jakiej zasadzie Google ocenia linki… ;)
Chcę jednakże pokazać, że istnieje czynnik, według którego znacznie lepiej jest budować zaplecze pozycjonerskie (sieć linkującą), niż w oparciu o klasy C! Tym czynnikiem jest przynależność danego IP do określonego hostingodawcy!
Być może Google nie jest tak bardzo zaawansowane w kwestii dewaluacji backlinków i takie skrajne przypadki są tylko wyjątkami. Niemniej jednak należy o tym pamiętać, jeśli ma się w planach budowę zaplecza pozycjonerskiego.
Jak zbudować idealne zaplecze pozycjonerskie?
Nie wystarczy wykupienie dużego pakietu SEO u jednego hostingodawcy. Doskonała sieć linkująca jest tak dobra, że samemu trudno jest zorientować się co do określonych hostingodawców, dostawców Internetu, kolokacji, DNS-ów oraz rejestrantów domen. Praktycznie każdą domenę trzeba budować w oderwaniu od innych. Należy przy tym kombinować i różnicować rozwiązania! Przykładowo zmieniać DNS-y oraz hostingodawców etc… Zacierajcie ślady tam, gdzie to jest możliwe.
Zaplecze SEO jest czymś fantastycznym. Można używać go do różnych celów w zakresie SEO. Gdy już takie zbudujemy, to może nam dać poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu możliwe jest zbudowanie samowystarczalnej przestrzeni SEO i jednoczesne uniezależnienie się od innych SEO-wców oraz od konieczności wymiany linkami.
Niemniej jednak uważam, że budowa i zarządzanie takim zapleczem jest bardzo praco- i czasochłonne, a im większe zaplecze, tym większy jest zakres tej pracy. Dlatego: Jeśli ktoś posiada 1 lub 2 strony, to może stworzyć sobie do tego 2 kolejne projekty na potrzeby SEO. W większości przypadków wystarczy przeniesienie tych 2 domen do 2 różnych hostingodawców.
Im większą ilością stron dysponujemy, tym bardziej zasadne staje się korzystanie z zaplecza pozycjonerskiego. Dla jednego lub dwóch projektów nie jest to moim zdaniem opłacalne i w takiej sytuacji należy skorzystać z innych sensownych metod link buildingu.
[źródło: Die Sache mit den IPs…]
Przypominamy, że wielkimi krokami zbliża się konferencja I ♥ Marketing & Technology, która odbędzie się już 22–24 października 2024 roku oraz organizowane przez nas 33 szkolenia z zakresu marketingu.
Jeśli chcesz być zawsze na bieżąco, zamów prenumeratę magazynu sprawny.marketing!
A gdybym postawił zaplecze na darmowych systemie blogowym typu blogger i linkował stronę A w sposób:
B-A, C-A, D-A, … , Y-A, Z-A !?
gdzie literki od b-z to inne blogi na blogger’ze?
Przyznam, że nie wiedziałem o istnieniu takiego pliku txt w RIPE. Faktycznie łatwo w takim razie znaleźć powiązania domen linkujących między sobą, jeżeli większość jest u tego samego hostingodawcy. Większość uważa, że wystarczy różnicować IP i DNS, okazuje się, że nie tylko…
Najważniejsze w tym artykule znajduje się na jego końcu – [źródło: Die Sache mit den IPs…] – warto byłoby już na samym początku zaznaczyć, że to TŁUMACZENIE innego artykułu.
Dobry artykuł! Konkretny i z odpowiednią dawką informacji. Mam nadzieję, iż więcej 'technicznych’ tekstów będzie się pojawiało. Dziękuję i pozdrawiam!
Ten artykuł jest najlepszym artykułem odnośnie znaczenia IP w zapleczu jaki kiedykolwiek czytałem :)
Mnie też urzekła zawartość merytoryczna tego artykułu, Dominik jest powszechnie rozpoznawalnym i jednym z lepszych SEO w Niemczech. Fajnie że ma polskie korzenie… i że potrafi wiedzą zaskoczyć także w Polsce, mimo że art ma blisko rok.
P.S. @primero co to ma za znaczenie że artykuł jest przetłumaczony? Dominik sam po polsku pewnie by tak ładnie nie napisał ;)
Napisane bardzo ciekawie, do tego obrazki przykłady – super. Dzięki temu dużo szybciej przyswaja się wiedzę. Mam również pytanie odnośnie specjalnych hostingów seo. Każdy ades IP jest inny ale u jednego operatora. Co o tym możecie powiedzieć?
Możesz napisac jaśniej o co ci chodzi z tymi hostingami seo?
Artykuł bardzo ciekawy, czy jest jakikolwiek sposób na to by procentowo określić jakie znaczenie dla naszych linków ma posiadanie idealnego zaplecza (w róznych klasach ip etc)i tego mniej idealnego zaplecza? Czy przeprowadzone były jakiekolwiek badania w tym zakresie?
@Cezary, chodzi o prostą zasadę – są artykuły sponsorowane i tłumaczenia. Są też artykuły napisane przez konkretnego autora. Jeśli ktoś opiera się na tłumaczeniu, nawet 'wygładzając’ użytych grafik, to powinno być to jasno zaznaczone, bo niewiele osób może zwrócić na to uwagę.
Nie czepiam się wiedzy Dominika, ale sposobu kreowania się jako specjalisty ;)
No, no, no fajny i rzetelny artykuł. Wielkie dzięki za cenną wiedzę:)
Początek artykułu wydawał mi się nudny z powodu, że wiedziałem wszystko o IP jednak idąc dalej zmieniłem zdanie. Najbardziej zaciekawił mnie schemat naturalnego linkowania i możliwości zakupu hostingu pod kątem IP. Jeszcze raz bardzo fajny artykuł.
Świetny… naprawdę świetny artykuł … chyba nigdzie w sieci jeszcze nie czytałem tak analitycznego tekstu na temat IP w zapleczu. Dzięki.
Napisane „przystępnym” językiem. Myślę, że nawet laik wyciągnie z tego dużo użytecznych informacji. Warto poświęcić kilka chwil na przeczytanie (jakby ktoś się jeszcze zastanawiał). Dzięki, pozdrawiam.
Fajny wywiad ale trochę krótki.
Co do pozycjonowania ciężkich fraz to rzeczywiście nie ma szans osiągnąć wysokie pozycje bez przynajmniej wspomagania się jakimiś automatami.
Możesz napisać o co chodzi z tymi różnymi ip pod seo ?
Bardzo dobry wyczerpujący artykuł. Dopiero zaczynam z pozucjonowaniem wiele dał mi do myślenia ten wpis.
Jak rozumiem można wykupić małe hostingi w różnych krajach w celu maksymalnej dywersyfikacji. Pytanie czy link z geolokalizacji np. z hostingu z Afryki będzie miał podobną moc co do hostingu z polskich geolokalizacji? Idealnym rozwiązaniem przy pozycjonowaniu polskich fraz byłoby znalezienie wielu hostingów z maksymalną dywersyfikacją AS-ów ?
Czy katalogi seo w niemczch są także popularne jak w Polsce?
Ciekawy artykuł, w sumie im dłużej wgryzam się w tematykę, wym bardziej jestem przekonany, że trzeba najpierw się wyedukować, bo później tylko dochodzi pracy.
O wow. Właśnie takiego artykułu potrzebowałem.
Ciekawi mnie czy także katalogi w DE tak wyrastają jak grzyby po deszczu? Czy tylko u nas jest to stosowane na taką skalę.
„Google jest od dwa kroki przed nami, jeśli chodzi o wykrywanie zaplecza SEO”
Taa na pewno, do dlaczego nadal działają świetnie SWL’e? Precle też pobanowali to teraz to się nazywa WhitePress, a nie różni się niczym od dawnych precli – chyba tylko formą płatności i publikacji.