Jeszcze przed wynikami wyborów możemy powiedzieć, co Obama zdobył na pewno. Zdobył zainteresowanie młodych ludzi, generacji wychowanej na internecie. Generacji odpornej na masowy przekaz i tradycyjny marketing, dla której reklamy w telewizji często nie istnieją i liczy się zfragmenteryzowany przekaz internetu. Zdobył zainteresowanie poprzez zaangażowanie. Kampania wyborcza Obamy to genialny przykład marketingu angażującego na ogromną skalę.
Nawet jeżeli nie interesuj się polityką, ale interesujesz się marketingiem internetowym, to koniecznie przeanalizuj co robił sztab wyborczy Baracka Obamy przez ostatnie miesiące. Sygnalizuję kilka rzeczy. Liczę na inne analizy polskich blogerów i marketingowców.
Dodatkowo na koniec kilka spostrzeżeń w temacie wiodącym Sprawnego Marketingu, czyli o marketingu internetowym w wyszukiwarkach kandydatów na prezydenta w USA.
Zaangażowanie – engagement marketing
Barack Obama pozwolił ludziom się zaangażować. Zaangażować w jego kampanię prezydencką. Dzięki internetowi każdy mógł zostać częścią sztabu wyborczego, współtworzyć sukces swojego kandydata. Sztab specjalistów Obamy stworzył platformę angażującą zwolenników na różne sposoby.
Tzw. my.bo, czyli Twoje własne miejsce w serwisie Obamy. Możesz znaleźć lokalne grupy poparcia, stworzyć bloga, uczestniczyć w społeczności. A może chcesz zostać telemarketerem? Nie ma problemu! Poprzez serwis możesz się zapisać, dostać materiały (transkrypty) do prowadzenia rozmów, numery telefonów do obdzwonienia i narzędzia do raportowania efektów. Możesz to robić w grupie lokalnych wolontariuszy lub od siebie z domu.
Chciałbyś porozmawiać z sąsiadem, ale nie wiesz jak poprowadzić rozmowę? Ściągnij propozycje rozmów. Wolisz wirtualne kontakty? A w którym serwisie społecznościowym? Obama jest wszędzie. Profile żyją swoim życiem. Publikuj własne materiały, dyskutuj, wykopuj artykuły na diggu, dodawaj filmy na YouTube, zainstaluj dodatek w iPhone.. Pomóż zdementować plotki i wytropić mącicieli rozpuszczających fałszywe informacje z obozu przeciwnika na specjalnie przygotowanej do tego stronie. Grasz w gry na XBox? Obamę też tam znajdziesz.
Innowacje w zakresie zbierania dotacji
W wykładzie Poszukiwanie długiego ogona w internecie zwróciłem uwagę na sposób finansowania kampanii Obamy: nie zbieral dużo, ale zbierał od wielu. W dużej mierze było to możliwe dzięki internetowi, gdzie opłaca się zbierać mikrodotacje.
Poniżej przykład strony, jaką każdy mógł sobie założyć i poprzez tę stronę zachęcać swoich znajomych do wsparcia Baracka Obamy. Zwróćcie uwagę na barometr po prawej, sygnalizujący wypełnienie założonego planu pozyskania funduszy. Tak, planu! Tworząc taką stronę, zakładamy, jakie środki chcemy pozyskać. Dołóżmy do tego ranking osób zbierających i już mamy obraz, jak to mogło pozytywnie motywować do bycia wytrwałym.
Dwa kliki i dotacja w wysokości 15$ przelana na konto Obamy. Nie trzeba w ogóle wchodzić na jakieś strony, można to zrobić bezpośrednio z profilu na YouTube z Google Checkout. Trudno znaleźć prostszy sposób. Te mikrodotacje, zgodnie z koncepcją długiego ogona, w rezultacie usypały największą górkę dolarów, dzięki czemu w ostatnich dniach Obama mógł emitować 30 minutowe (sic!) spoty reklamowe w telewizji. Paradoksalnie w dużej mierze użytkownicy internetu sfinansowali intensywną kampanię telewizyjną.
Strategia Obamy to poszerzenie sztabu wyborczego o setki tysiące osób. Nawet jeżeli każda z tych osób będzie pracowała tylko 10 minut na rzecz zwycięstwa Obamy, to i tak będzie to gigantyczna ilość roboczogodzin. Genialne!
Marketing polityczny a marketing w wyszukiwarkach
Obydwaj kandydaci do fotela prezydenta wykorzystywali intensywnie marketing w wyszukiwarkach, mając często dość ciekawe pomysły. Mikołaj Adamczak na naszym forum zauważył, jak zgrabnie sztab Obamy wychwytywał trendy w zapytaniach do kierowania uwagi na kandydata. Tutaj przykład emisji linku sponsorowanego dla słowa kluczowego lehman, które w momencie bankructwa firmy Lehman Brothers pikowało w trendach.
Obama intensywnie wykorzystywał SEM do zarządzania kampania chroniącymi wizerunek marki. Kilka ciekawych przykładów zostało przywołane na blogu straightupsearch.com. Np. po tym, jak kandydatka republikanów na vice-prezydenta przywołała jakiś tam artykuł sugerujący, że Obama może mieć powiązania z terrorystami, dla możliwych słów kluczowych wpisywanych przez osoby zainteresowane tematem (jak chociażby Barack Obama terrorist ), ukazywał się następujący link:
Co cieakwe, link sponsorowany nie tylko kieruje na stronę FighTheSmears, dementującą plotki, ale zawarty tekst rozwiewa wątpliwości bez wchodzenia na stronę. To idealny przykład wykorzystania marketingu w wyszukiwarkach do działań brandingowych.
I gdyby o wynikach wyborów decydował link baiting (pozyskiwanie linków z innych serwisów), wygrałby Obama:
- www.barackobama.com – 3 165 444 linków przychodzących
- www.johnmccain.com – 1 280 094 linków przychodzących
Jest jeszcze jeden fakt, o którym warto wspomnieć ze względy na tematykę Sprawnego Marketingu. W kampanię Obamy dość mocna zaangażował się, nomen omen, Eric Schmidt, CEO Google. Co prawda prywatnie, ale zawsze. W słynnej półgodzinnej reklamówce Obamy występuje bodajże jako pierwszy przedstawiciel biznesu i był głównym doradcą sztabu Obamy w zakresie technologii.
Kto wygra w realu? Powinniśmy się przekonać za kila godzin. Bez względu na to kto wygra, od strategów marketingu internetowego sztabu Obamy możemy się wiele nauczyć.
Źródło zdjęcia: Tony Pettinato / adage.com
Warto przeczytać: What Obama Can Teach You About Millennial Marketing – Advertising Age – News
Disclaimer: Nie popieram żadnego z kandydatów. Właściwie polityką się nie interesuję :)
[wykop]http://www.wykop.pl/link/108720/barack-obama-juz-wygral-w-internecie-strategia-marketingu-internetowego-obamy[/wykop]
Przypominamy, że wielkimi krokami zbliża się konferencja I ♥ Marketing & Technology, która odbędzie się już 22–24 października 2024 roku oraz organizowane przez nas 33 szkolenia z zakresu marketingu.
Jeśli chcesz być zawsze na bieżąco, zamów prenumeratę magazynu sprawny.marketing!
Większa świadomość,
większe możliwości –
ktoś ostatnio w moim otoczeniu komentował, że takie rzeczy możliwe są do zrealizowania tylko w warunkach Stanów Zjednoczonych.
Jednak potencjał internetu jest u nas bardzo podobny, trzeba tylko aby ludzie bezpośrednio zainteresowani narzędziami jakie oferuje sieć, blogosfera i społeczności zdali sobie z tego sprawę.
Przykład opracowania marketingu na potrzeby kampanii wyborczej Obamy rzeczywiście jest godny przytaczania, i mam zamiar na własne potrzeby przeprowadzić drobną analizę zbiorczą. Być może opublikuję to w niedługim czasie ;) Chciałbym również zobaczyć jak profesjonalna kampania wyborcza z zaangażowaniem internetu wygląda w polskich warunkach.
Jestem PRZEKONANY, że niebawem nasze sfery polityczne zorientują się, na ile warto. Mieliśmy już przykład przyswajania wzorców prowadzenia kampanii w klasycznych mediach (reklamówki z orendziami, wzorowane na amerykańskich reklamówkach wyborczych), czas na internet. Wystarczy poczekać ;)
Z kolei ja jestem przekonany, że podobne działania zostaną zainicjowane przez polskich polityków, czy polskie partie najpóźniej w najbliższej kampanii wyborczej.
Widać, że w chwili obecnej ten kanał w polskiej polityce jest wykorzystywany całkowicie po macoszemu. Na szczęście świadomość związana z jego potęgą wzrasta.
Nie podchodziłbym do tego z tak dużym entuzjazmem. Rzecz jest ciekawa, ale nie jest nowa ani przełomowa. W sieci wiele jest miejsc w którym wciąga się osoby z zewnątrz w promocje swojej ulubionej marki, grupy, ideologii. Widziałem kiedyś coś podobnego na stronie początkującego zespołu muzycznego, który zachęcał swoich fanów do ich promocji. W bardzo podobny sposób choć oczywiście nie na taką skalę.
A USA? Tam zawsze byli wolontariusze pracujący w sztabach wyborczych. W USA ludzie angażują się w wybory polityczne, to świadomy naród.
i wygrał…
w radio słyszałem już kilka opinii o tym, że sukces Obamy to w dużej mierze internet.
@Goolczas:
W USA zdecydowanie łatwiej, bo ludzie się bardziej angażują. Ale skala sukcesu to jednak rzecz bezprecedensowa.
Obama podkreślił stereotypy. Pokazał, że w Ameryce kolor skóry nadal ma znaczenie. Środowiska afroamerykanówamerykanów, ci, którzy fanatycznie wręcz domagają się równouprawnienia dla wszystkich i wszystkiego. Ja w tym zwycięstwie nie widzę wspaniałych technik marketingowych, ale paniczny strach Amerykanów przed osądzaniem ich jako rasistów. Najczęściej przewijaną wiadomością związaną ze zbliżającym się zwycięstwem Obamy było stwierdzenie „Czarnoskóry prezydent”. Sam artykuł z linku powyżej zaczyna się od słów „Pierwszy czarnoskóry prezydent USA”. Biorąc to pod uwagę czy patrząc na okładki takie jak ta z „Times’a” nasuwa się pytanie – Czy Obama wygrałby wybory gdyby nie był ciemnoskóry?
Albo gdyby sytuacja miała miejsce w kraju pozbawionego problemów rasistowskich. Szczerze wątpię, i to jest przykre.
Dobre podsumowanie jak się okazało bardzo skutecznej kampanii marketingowej. Mówiąc szczerze przyglądałem się poczynaniom sztabu Obamy z dużą ciekawością. Sposób w jaki udało im się zebrać tak ogromny budżet jest godna podziwu. Wręcz modelowy przykład i wykorzystanie wszystkich aspektów social marketingu. Co do samego Baracka Obamy i tego że jest pierwszym czarnoskórym prezydentem USA, hmm faktycznie ma to większy wydźwięk szczególnie w marketingu społecznym (czy jak go tam nie nazwiemy). Zgodze się również z przedmówcami że pomogło mu to wygrać. Pozdrawiam
Dużo racji ;) Ale Obama wygrał dlatego, że wziął przykład z naszego premiera ;) Mówił ludziom to co chcą usłyszeć :) 'Najważniejsza jest miłość itd’
Barack Obama wydał na reklamę w Google 3 miliony dolarów – to chyba uzasadnia udział Eric’a Schmidt’a w jego kampanii… ;)
http://mediacafepl.blogspot.com/2008/11/google-zarobi-az-3-mln-dolarw-na.html
Tak, tylko w Naszym przypadku społeczeństwo miało tak dosyć Pis’u i uprawianej polityki wewnątrz jak i poza krajem, jak Amerykanie politykę Bush’a. Do tego kolor skóry miał tu ogromne znaczenie, ludzie chcieli pokazać, ze w końcu od lat 60 tych, Czarno skóry może zostać prezydentem USA w demokratycznym państwie w pełnym znaczeniu tego słowa. Młodzi propagujący Obamę w internecie (wolontariusze, webmasterzy, marketingowcy, blogerzy, spamerzy) zrobili dokładne to samo, co My tylko odwrotnie co z braćmi K. ;-) Komórka marketingowa to nie tylko, (wszędzie Obama) panowie, tylko pewne zjawisko, które zmienia rzeczywistość po przez działania wirtualne pewnych osób. Ważne także jakich, na jaki sposób. Bo przypuśćmy zrobić to w zjawisku White Power Biała rasa… ect, nie ma takiej siły i nie wytworzy się tak silna komórka marketingowa, aby Mc Kejn wygrałł :-) Czarku wyobraź sobie dać 3 miliony $ na takie coś, efekt? Marketing? To jest zjawisko, internet daje nam pole wytworu tego czego chcemy i odbija się to na ogromną skale.
Ludzie potrzebowali uwierzyć, że zmiana jest możliwa. Taką zmianę ma wnieść Obama, czy rzeczywiście ją wniesie, tego nie wiem. Ale wolę ich wersję marketingu, niż polskie plucie na siebie. Oczywiście Obama stanowić ma jasne oddzielenie od polityki Busha, ale to samo w sobie nie wystarczyłoby do zwycięstwa, sprytny marketing, zaangażowanie społeczeństwa w wybory, liczne debaty i rzetelne przygotowanie polityków (u nich gafy zdarzają się rzadziej), tego moglibyśmy się nauczyć od USA.
Od USA nauczyliśmy się właśnie negatywnej kampani, bo z tego co wiem oczernianie konkurentów przyszło z USA właśnie. U nas nie trzeba wiele, społeczeństwo jest mocno do tyłu więc wystarczy puszczać banialuki w obieg i gotowe. Tusk przecież jakie bzdury opowiadał w kampani, jego wypowiedzi były tak przesłodzone, że aż groteskowe. A ludzie to łyknęli. U nas? Nie trzeba jeszcze żadnych wymyślnych marketingowych sztuczek, jest taka zapaść kraju że tylko populiści mają szansę. Ci którzy chcieliby coś faktycznie zrobić zmuszeni byliby do głoszenia niepopularnych poglądów i najpewniej ponieśliby klapę. No chyba, że taki marketing jak Obamy zastosować w kampani populistów. Z tego co się mówi, Obama też sporo lał wodę, jego slogan „Yes, we can” to bezpośrednie tłumaczenie sloganu naszego Donalda :D Więc może prawdą jest że nieważne co się mówi, ważne by słowa trafiały do szerokiego grona osób.
„Obama stanowić ma jasne oddzielenie od polityki Busha, ale to samo w sobie nie wystarczyłoby do zwycięstwa”
Tusk jest odwrotnością Kaczyńskiego i to wystarczyło.
Na plakacie jest taka gra kolorów, że Barack ma pół twarzy białej. To chyba mnie uderzyło jako pierwsze. Dopiero później zauważyłem, że na zdjęciu są biali i czarni RAZEM. Byłem przekonany, że jest ich RÓWNO po 3. Jest ich po 4! TAK, 4-tym murzynem jest Barack. Plakat, który trzymają, jest wrażenie, że Barack jest ich kumplem. Zwróćcie uwagę na ich miny. Są jakby zatęsknieni za swym kumplem, ale jednocześnie ich twarz zdradza jakby spokój, pewność (nawiązanie do lepszej przyszłości). Oni w Baracka wierzą, on jest jesdnym z nich. Ufają mu.
Jest to o czym piszesz, że jest to bardzo silna wiadomość do młodych ludzi. Barack jest jednym z nich, jest biały, ale jest też czarny, on ich jednoczy. Jednoczy wszystkich amerykanów i zapewnia im przyszłość…
Jaka to będzie przyszłość sami sobie odpowiedzcie.
Seo, masz racje…
Skoro wydał na kampanię 3 mln dolarów to skąd przekonanie, że jego kampania w internecie była jakaś niezwykła i genialna.. ? Są pieniążki – jest wynik. To oczywiste, że internet skupia głownie ludzi młodych i to do nich chciał trafić Obama – trafił zresztą.
Trafił, udało mu się. Ale sprawa z BP napewno mu zaszkodzi. W internecie łatwo o nagonkę ;)